FIM SPEEDWAY STARS OF THE CENTURY | OLE OLSEN

Ojciec duńskiego żużla, Ole Olsen, umieścił Danię na mapie FIM Speedway, kiedy w 1971 roku został pierwszym mistrzem świata z tego kraju. Trzykrotny zwycięzca Światowego Finału przewodził swojej reprezentacji przez dekadę duńskiej dominacji, w latach 80., zanim w 1995 roku rozpoczęła się era Speedway Grand Prix, a żużel pojawił się na najsłynniejszych światowych arenach. W związku z obchodami 100 urodzin speedway’a, Paul Burbridge porozmawiał z człowiekiem, który na zawsze odmienił ten sport i stworzył kultową scenę dla sobotnich rozgrywek DeluxeHomeart FIM Speedway GP Danii w Vojens…Na początek, Ole, chciałbym dowiedzieć się więcej na temat tego, jak zaczęła się Twoja przygoda z żużlem? Jak trafiłeś do speedway’a? Musimy bardzo cofnąć się w czasie. W Danii w tamtych latach nie mieliśmy tak uregulowanego żużla.  Ludzie ścigali się po płaskich, gruntowych torach różnej wielkości. Jeździli na standardowych motocyklach o pojemności 250 cm3 i 500 cm3. Następnie odbywały się wyścigi side-carów w klasie ekspertów. Pięciu lub sześciu dorosłych zawodników, którzy przejeżdżali trzy lub cztery biegi.  Wszystko to odbywało się jednego dnia. W końcu na torze pojawiały się także samochody - mini Coopery. Tak wyglądały moje początki, w moim mieście Haderslev. Kiedy miałem siedem, czy osiem lat, pojawiałem się na zawodach z grabiami. Dwukrotnie w ciągu roku na torze odbywały się zawody, a lokalne dzieciaki miały za zadanie wychodzić na tor i grabić nawierzchnie, bo było to zwyczajnie rolnicze pole. Pasły się tam krowy. Przed rozpoczęciem zawodów dzieciaki pomagały przygotować tor i układać bele z siana, które służyły jako ogrodzenie. Za to otrzymywaliśmy darmowy bilet i od tego wszystko się zaczęło. Moim idolem w tamtych czasach był Arne Pander. Był bardzo szybki na tych torach. Niektórzy jeźdźcy byli jeszcze na lini startu, gdy inni znajdowali się na wejściu w drugi łuk. Arne zrobił pięć okrążeń i minął ich wszystkich. Uważam, że był fantastyczny. Kiedy byłem starszy, rano pracowałem rozwożąc gazety. Potem chodziłem do szkoły, a po szkole pracowałem jako dostawca artykułów spożywczych. Tam poznałem jednego gościa, którego ojciec miał garaż na mojej trasie. Jednego dnia pojechałem tam dostarczyć zakupy. Zobaczyłem wtedy jak gość wyjeżdża zza garażu na motocyklu o pojemności 175 cm3, poruszając się ślizgiem i rozpryskując spod kół ziemię. Wyjechał i zapytał mnie, czy mi się to podoba. Byłem zachwycony. Mężczyzna pozwolił mi wsiąść na motocykl. Miałem wtedy 14 lat, a on powiedział mi, że jeśli taka jazda mi się podoba, powinienem zostać członkiem Haderslev Motorsport (HMS) i wtedy będę mógł tak jeździć. Otwierała się nowa formacja juniorów, czy nowicjuszy. Wróciłem do domu i powiedziałem rodzicom, że chcę jeździć na motocyklu. Spojrzeli na mnie myśląc, że zwariowałem. Zapytali, jak chcę zdobyć na to pieniądze.W młodości wpadłeś w kłopoty, które prawie zakończyły Twoją karierę motocyklową, zanim w ogóle się rozpoczęła. Co się wydarzyło? Wpadłem w złe towarzystwo. Mieliśmy w zwyczaju „pożyczać” benzynę do naszych motocykli. Wchodziliśmy pod samochody na parkingach i spuszczaliśmy paliwo ze zbiorników. Potem w sprawę włączyła się policja. Złapali nas. Zdarzyło się to tylko kilka razy, ale zmieniło sytuację. Rodzice powiedzieli mi, że nie mogę więcej jeździć na motocyklu. Jednak pewnego dnia moja mama, powiedziała, że chciałaby ze mną porozmawiać. Powiedziała mi, że jeśli przestanę się zadawać z tymi chuliganami, mógłbym zaoszczędzić pieniądze, kupić motocykl i spróbować znów jeździć, jeśli naprawdę tego chcę. Odpowiedziałem: „Oh, dziękuję! Tak zrobię!”. Poznałem nowych przyjaciół i naprawdę ciężko pracowałem, żeby zaoszczędzić pieniądze. Kiedy miałem 15 lat, kupiłem motocykl - starą Husqvarnę o pojemności 175 cm3. Wyjechałem nią na pobliską kopalnię i jeździłem tak długo, aż zbiornik był pusty. Tak właśnie się w to wkręciłem. Zapisałem się do klubu motocyklowego i tak się zaczęło. W 1963 roku zdobyłem licencję, żeby móc ją mieć musiałem ukończyć 16 lat. Zacząłem jeździć w 1964 roku, a w 1965 mogłem przesiąść się na pięćsetki. Zaoszczędziłem pieniądze i kupiłem motocykl żużlowy Jawy. Wygrałem Młodzieżowe Mistrzostwa Danii w 1965 roku. 

Discover

FIM SPEEDWAY STARS OF THE CENTURY | BARTOSZ ZMARZLIK

W wieku 28 lat polska ikona Bartosz Zmarzlik, jest już jednym z 12 najlepszych zawodników wszech czasów, mając w swym dorobku 18 zwycięstw w rundach Speedway GP i trzy tytuły mistrza świata na żużlu, czego dokonał w ostatnich czterech latach.Zmarzlik rozpoczął swoją pogoń za tytułem numer 4 podczas Tehnix FIM Speedway GP w Chorwacji. FIMSpeedway.com spotkało się z nim w ramach serii „Stars of the Century”, która honoruje wielkie gwiazdy tego sportu, z okazji 100 urodzin speedway’a. Na wstępie, Bartek powiedz, kto wprowadził Cię w świat żużla i jak zaczęła się Twoja pasja do tego sportu? Pamiętam, że byliśmy z mamą w sklepie, byłem wtedy małym chłopcem i znaleźliśmy ulotkę z informacją, że na Wawrowie organizują żużel dla dzieci. Po powrocie do domu, zapytałem tatę, czy moglibyśmy tam pojechać, żeby to zobaczyć, a on się zgodził. Bardzo mi się to spodobało, więc zdecydowaliśmy, że zacznę jeździć. Od początku bardzo kochałem motocykle.Twoja rodzina, a w szczególności Twój tata Paweł senior i brat Paweł junior odgrywają kluczową rolę w Twojej karierze. Jak bardzo pomogli Tobie, gdy stawiałeś pierwsze kroki w żużlu i jak ważni są we wszystkim co robisz teraz?Żużel to bardzo drogi sport, a posiadanie taty w roli mechanika, na początku mojej kariery, było błogosławieństwem. Bardzo mi pomógł, a teraz ma także wsparcie brata. Paweł jest moim managerem. To wiele ułatwia, kiedy wszystkim się zajmuje. Twój brat Paweł, również ścigał się na żużlu, ale w 2010 roku miał poważny wypadek podczas Złotego Kasku, po którym zakończył karierę. Czy to sprawiło, że sam zastanawiałeś się, czy kontynuować jazdę na żużlu? Nasza mama powiedziała mi po tym wypadku żebym przestał jeździć, ale Paweł prosił ją, żeby mnie w ten sposób nie karała. Dzięki temu dalej mogłem się ścigać.Czy jako młody chłopak miałeś swoich żużlowych idoli? Czy zawsze był to Tomasz Gollob, a może miałeś innych ulubionych zawodników?Tak, Tomasz Gollob to mój największy żużlowy bohater, ale bardzo lubiłem też Tony’ego Rickardssona. Te dwie ikony żużla wpłynęły na moją karierę.Z Tomaszem Gollobem ścigałeś się we wczesnych latach w Gorzowie. Jakich rad Ci udzielił i jak bardzo pomógł Ci się rozwinąć?Wydaje mi się, że obaj jesteśmy bardzo uparci – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Chciałem się uczyć i zawsze zadawałem mnóstwo pytań. Myślę, że naprawdę widział, że chcę się rozwijać.Gdy widziałeś co Tomek osiągnął w tym sporcie, spodziewałeś się, że pewnego dnia zostaniesz najbardziej utytułowanym żużlowcem w Polsce i to w wieku 28 lat?Myślę, że wszyscy piszemy własną historię. Zawsze chciałem zostać mistrzem świata, ale szczerze mówiąc myślałem, że zajmie mi to więcej czasu. Stałe ściganie się na najwyższym poziomie jest bardzo trudne, ale tak jak powiedziałem, to moje życie.W 2012 roku zadebiutowałeś w Speedway GP na swoim domowym torze w Gorzowie, mając zaledwie 17 lat. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia w związku z tym wydarzeniem i czy byłeś zdenerwowany?Ciężko powiedzieć co miałem w głowie tamtego dnia. Byłem szczęśliwy i przerażony jednocześnie. Ścigałem się w domu i zawsze marzyłem o Speedway Grand Prix. Powiedziałem sobie, że muszę zrobić wszystko, aby dobrze się zaprezentować.Dwa lata później, w sezonie 2014 wygrałeś rundę FIM Speedway Grand Prix w Gorzowie i zostałeś najmłodszym zwycięzcą w historii cyklu, mając zaledwie 19 lat i 140 dni. Co pamiętasz z tamtego dnia i jakie emocje Tobie towarzyszyły? Brakuje słów by to opisać. Słyszałem okrzyki kibiców, podczas tego bardzo długiego biegu finałowego. Modliłem się by dotrzeć do mety i być może niektórzy pamiętają, że tuż po tym wyścigu mój silnik przestał pracować. Na samą myśl o tym przechodzą mnie dreszcze.Czy jesteś w stanie wyrazić słowami, co oznaczało dla Ciebie spełnienie marzeń o mistrzostwie świata w Speedway GP w 2019 roku? Szczególnie po tak zaciętym pojedynku o tytuł z Leonem Madsenem i Emilem Sajfutdinowem? Pamiętam półfinał w Toruniu. Musiałem dobrze wystartować, żeby wygrać i dostać się do finału. Miałem dobry start. Na telebimach stadionu widziałem walkę Emila i Tai’a. Kiedy to zobaczyłem, byłem spokojny. Wiedziałem, że jestem już blisko i udało się. Zrobiłem to. WOW! Wciąż to czuję!Swój drugi tytuł zdobyłeś w roku 2020, w sezonie, który przebiegał pod znakiem pandemii Covid-19. Cała seria, składająca się z 8 rund była rozgrywana na przestrzeni pięciu tygodni. Jak dziwne było to doświadczenie i jak utrzymywałeś koncentrację w tych trudnych czasach, przy takiej niepewności w związku z pandemią, testami na Covid, wszystkimi ograniczeniami itd.? Starałem się o tym nie myśleć. Może to mi pomogło. Skupiałem się na silnikach i motocyklach. Sytuacja z pandemią zmieniła moje spojrzenie na wszystko w moim życiu. Myślę, że wszyscy razem byliśmy na tyle silni, by to zrobić. Ten tytuł miał smak nowej nadziei.W 2021 roku byłeś bliski zdobycia trzeciego mistrzowskiego tytułu. Do lidera, Artioma Łaguty zabrakło Ci tylko 3 punktów. Pod względem zdobytych punktów był to Twój najlepszy sezon w Speedway GP. Czy jesteś zawiedziony, że ten złoty medal przeszedł Ci koło nosa, czy przeciwnie – dumny z niesamowitego sezonu i pięciu zwycięstw w  rundach Speedway GP?Zgadza się. To był mój najlepszy sezon w Speedway Grand Prix. Małe błędy sprawiły, że straciłem ten tytuł. Ale nie zrozumcie mnie źle, Artem był świetny i zasłużył na zwycięstwo.W zeszłym sezonie zdobyłeś trzeci tytuł mistrza świata Speedway GP, po trzech wygranych rundach i dzięki bardzo równej formie. Czy odczuwałeś dodatkową motywację po tym jak nie wygrałeś złota w sezonie 2021? Od początku wiedziałem, że znowu chcę poczuć smak złota. Zrobiłem wszystko, aby dobrze rozpocząć sezon i być na dobrej drodze do trzeciego tytułu.Byłeś liderem klasyfikacji generalnej FIM Speedway GP 2022 od pierwszej rundy, która miała miejsce w Chorwacji, do samego końca sezonu. Przyznałeś, że tor w Chorwacji nie jest Twoim ulubionym. Czy wygrana w Donjim Kralevcu dodała Tobie pewności siebie? Po tym zwycięstwie byłem pewien, że nowy sezon będzie interesujący. Ale nie ustrzegłem się błędów w Warszawie i w Pradze. Miałem jednak szczęście. Udało mi się uporać z problemami i na koniec sezonu świętowaliśmy kolejne mistrzostwo.Jak ważne było to, że mistrzostwo świata SGP przypieczętowałeś już w Malili, podczas przedostatniej rundy? Czy zdjęło to z Ciebie presję przed finałową odsłoną w Toruniu?Zawsze marzyłem o tym, by być pewnym zwycięstwa już przed ostatnią rundą serii. To było jedno z moich szczególnych marzeń i na szczęście się spełniło. W jednej sekundzie wiedziałem, że mam już ten tytuł, więc spokojnie mogłem skupić się na polskiej lidze i tamtejszych finałach.W ciągu siedmiu sezonów zdobyłeś aż sześć medali mistrzostw świata na żużlu. Co jest kluczem do utrzymania takiej stabilności i równej formy?Nie mogę zdradzać moich sekretów! Szczerze mówiąc naprawdę kocham ten sport i myślę, że to jest kluczowe. Budzę się z nowymi pomysłami, żyję żużlem na co dzień i zasypiam myśląc o tym sporcie. To jest moje życie.Wiele osiągnąłeś, a wciąż jesteś bardzo młody. Co jest Twoją inspiracją i co motywuje Cię do tego by sięgać po więcej? Myślę, że to jest po prostu to kim jestem. Chyba taki się urodziłem.Jak myślisz, ile tytułów mistrza świata w Speedway GP jesteś w stanie wygrać? Czy wyrównasz rekord Tony’ego Rickardssona i Ivana Maugera? A może jeszcze ich przebijesz? To jest rzecz, o której nienawidzę mówić. Nie mam pojęcia, więc nie mogę Ci na to odpowiedzieć. Nie wiem co przyniesie przyszłość. Wiem tylko, że swoją historię już napisałem i przy odrobinie szczęścia mam nadzieję, że napiszę coś więcej.W sezonie 2023 do kalendarza wraca Monster Energy FIM Drużynowy Puchar Świata. To turniej, który wśród polskich kibiców cieszy się olbrzymią popularnością. Co myślisz o możliwości ponownego startu w tych zawodach? Zawsze podobała mi się ta formuła. Bardzo się cieszę, że ten turniej powraca.W FIM Speedway of Nations biorą udział trzyosobowe zespoły, ale w Speedway World Cup drużyna liczy pięciu zawodników. Czy ten format bardziej odpowiada Polakom, a jeśli tak, to dlaczego? Może margines błędu jest większy, gdy w zespole jest pięciu, a nie trzech zawodników. Zobaczymy w tym roku we Wrocławiu. Wszystkie drużyny będą mocne. Wielka Brytania jest silna, Dania jest silna, ale mam dobre przeczucie co do tej imprezy.Tego lata Polska jest organizatorem finału Monster Energy FIM Speedway World Cup. Jako gospodarze Polacy mają zagwarantowane miejsce w finale i są faworytem do złota. Jak Wasz zespół poradzi sobie z wysokimi oczekiwaniami kibiców?Najważniejsze co musimy zrobić, to dobrze startować i szybko jechać. Zrobimy wszystko by to wygrać. Będzie dobrze.Jak oceniasz to, że reprezentacja Polski będzie się ścigać wyłącznie w finale Monster Energy FIM SWC, po tym jak inne drużyny będą miały już za sobą rywalizację na Stadionie Olimpijskim w półfinałach i barażu, kilka dni wcześniej?Dla mnie nie ma to znaczenia. Wszyscy znamy ten tor i zakładam, że na finał, nie będzie on taki sam jak podczas półfinałów czy barażu. Na pewno coś się zmieni i dla wszystkich drużyn warunki będą równe.Zimą dokonałeś dużej zmiany, przenosząc się z Gorzowa do Lublina w PGE Ekstralidze. Po tym jak Lublin zdobył Drużynowe Mistrzostwo Polski w 2022 roku oczekiwania rosną, a teraz podpisano kontrakt z Mistrzem Świata. Czy to wywiera na Tobie presję? Cieszy Cię jazda w klubie, który wyznacza tak wysokie standardy? Sam mam wobec siebie ogromne oczekiwania, więc cała inna presja to nic w porównaniu z tym z czym borykam się na co dzień. Wszystko co muszę zrobić to wykonać dobrą robotę dla mojego nowego klubu – dla wszystkich kibiców i sponsorów.Ścigałeś się w barwach Gorzowa przez ponad dekadę. Tam też dojrzewałeś i rozwijałeś się jako żużlowiec. Czy opuszczasz macierzysty klub z dobrymi wspomnieniami i czy rozważasz powrót do Gorzowa w przyszłości? Moje przejście do Lublina nie usunie Gorzowa z mojego serca. To miejsce, w którym dorastałem i wszystkie te dobre wspomnienia zachowuję w pamięci. To zawsze będzie dla mnie szczególne miejsce.Dziękuję za rozmowę, Bartek. Wszystkiego dobrego w nowym sezonie Speedway GP! 

Discover

FIM SPEEDWAY STARS OF THE CENTURY INTERVIEW | ERIK GUNDERSEN

Trzykrotny mistrz świata na żużlu, Erik Gundersen był częścią największej rywalizacji w historii FIM Speedway. Razem z Hansem Nielsenem wprowadzili Danię w złoty wiek lat 80.Pomimo ciężkiego wypadku, któremu uległ w 1989 roku, podczas finału FIM Drużynowego Pucharu Świata, który zakończył jego karierę i mógł pozbawić życia, nadal inspiruje kolejne pokolenia duńskich gwiazd speedway’a.W związku z tym, że speedway obchodzi w tym roku 100 urodziny, porozmawialiśmy z Erikiem Gundersenem, jednym z bohaterów cyklu „Stars of the Century”.      Na wstępie, Erik opowiedz nam o tym jak rozwinęła się Twoja pasja do tego sportu…To był rok 1971, kiedy Ole Olsen wygrał swój pierwszy Światowy Finał w Goeteborgu. Byłem wtedy młodym chłopakiem, miałem 11 lat. Oglądałem to w duńskich wiadomościach sportowych. W tamtych czasach w telewizji mieliśmy tylko jeden kanał telewizyjny. Pokazywali to w niedzielę wieczorem. Zwykle mówiło się o piłce nożnej, lekkoatletyce i tym podobnych. W pewnym momencie prezenter powiedział: „Dania ma nowego mistrza świata na żużlu. Pokazali trzy biegi z Goeteborga. Telewizja była wtedy czarno-biała. Całkowicie się w tym zatraciłem, jak wiele dzieciaków w Danii. Ole stał się moim bohaterem z dzieciństwa.    Czy oglądając to jak Ole Olsen zdobywał trzy mistrzowskie tytuły FIM Speedway, w latach 1971, 1975 i 1978, pomyślałeś, że i Tobie uda się ta sztuka? Nie, ale marzyłem o tym, żeby udało mi się zakwalifikować na jeden Światowy Finał. Mógłbym nawet skończyć na 16. miejscu, byle by wziąć udział w tym wydarzeniu.W 1975 roku byłem na Wembley i widziałem, jak Ole sięga po swój drugi tytuł. Siedziałem wtedy w tłumie 92 tysięcy kibiców, śledząc całą dramaturgię z 16 zawodnikami w światłach reflektorów. Atmosfera na Wembley była niesamowita. Wtedy pomyślałem: „Gdybym tak mógł raz spróbować, byłbym bardzo szczęśliwy”. I stało się to w 1981 roku, kiedy zakwalifikowałem się do Światowego Finału razem z Hansem Nielsenem, Tommy Knudsenem i Ole. To było najbardziej niesamowite doświadczenie w moim życiu. Atmosfera była nieprawdopodobna i nie mogłem uwierzyć, że tam jestem, w wieku 21 lat.To był właściwie ostatni finał na Wembley i mimo tego, że miałem już na koncie kilka rekordów z torów na całym świecie i wiele tych rekordów zostało już dawno pobitych, ja wciąż jestem rekordzistą toru na Wembley – 66,8 sekund. I tego nikt już nie pobije.Wyobrażasz sobie, że masz 21 lat, startujesz w swoim drugim biegu w Światowym Finale na Wembley i dowiadujesz się, że właśnie pobiłeś rekord toru?!Byłem tak zestresowany, że ledwo mówiłem tamtego wieczoru. Wtedy mój brat Preben, mój mechanik, poklepał mnie po ramieniu i powiedział: „Erik, właśnie pobiłeś rekord toru." Odpowiedziałem mu: „Chyba sobie żartujesz?" Odwróciłem się i zobaczyłem podświetlony napis na końcu stadionu – „Erik Gundersen - nowy rekord toru.” Byłem tak dumny, że niemal zaniemówiłem. Mój kolega z Cradley, Bruce Penhall, wygrał wtedy z 14 punktami. Ja skończyłem na czwartym miejscu z 11 punktami, ex aequo z Kenny Carterem.Mój motocykl defektował w najłatwiejszym biegu, gdy byłem na prowadzeniu po trzech okrążeniach. W gaźniku zabrakło paliwa i musiałem się zatrzymać. Mogłem zdobyć te 14 punktów i jechać w biegu dodatkowym z Penhallem.    Czułeś rozczarowanie, że musiałeś czekać do 1984 roku na swój pierwszy tytuł mistrza świata, po tym jak tamtego wieczoru na Wembley byłeś tak blisko?W 1981 roku w ogóle nie byłem na to gotowy. Miałem tylko 21 lat, więc dzięki Bogu tak się nie stało. Cieszyłem się z czwartego miejsca i na tym bazowałem. Zwiększyło to tylko mój apetyt na to by zakwalifikować się do kolejnych Światowych Finałów.Widziałem też, że moja kariera idzie w dobrym kierunku. Miałem dobre wyniki w lidze i rozwijałem się. Potrzeba lat by dojrzeć do tego, żeby założyć koronę. Musisz połączyć to wszystko, żeby zostać mistrzem świata. To nie jest coś co robisz w mgnieniu oka.To właśnie przydarzyło mi się w 1984 roku, kiedy ostatecznie wygrałem swój pierwszy Światowy Finał w Goeteborgu. W tamtym momencie byłem na to gotowy. To nie znaczy, że miałem to wygrać, ale czułem się gotowy. A kiedy czujesz, że to jest ten czas - to zupełnie inna sprawa.    Miałeś Ole Olsena w swoim boksie podczas pierwszego zwycięstwa w Finale Światowym FIM Speedway w 1984 roku. W jaki sposób Twój bohater z dzieciństwa Tobie pomógł? Ole pracował ze mną przez rok przed Światowym Finałem. Jego doświadczenie i sposób w jaki robił różne rzeczy zapadły mi w pamięć. Mój sposób myślenia był jednak zupełnie inny niż jego, ale wiedziałem, że może wskazać mi właściwy kierunek w budowaniu pewności siebie. Nad tym pracowaliśmy.Przygotowywał mnie pod względem psychicznym, fizycznym, technicznym i sprzętowym, przez cały rok po finale w 1983 roku. Wtedy Ole przeszedł na emeryturę, a ja poprosiłem go o pomoc.    Zaostrzyło to również Twoją rywalizację z inną duńską legendą, Hansem Nielsenem. Teraz dobrze się dogadujecie. Hans wspomniał jednak, że nie był zadowolony z faktu, że tak blisko współpracowałeś z ówczesnym managerem duńskiej reprezentacji, Ole Olsenem. Jak to wtedy widziałeś? To nabudowało rywalizację, która już trwała. Hans pod wieloma względami wyprzedzał nas o rok. W Wielkiej Brytanii pokonywał nas jak chciał. Trzeba było być szybkim, żeby wygrać z Hansem.„Miałem też wrażenie, że mój styl jazdy i sposób w jaki poruszałem się na motocyklu był inny niż styl Hansa. Moje nastawienie też było inne. Pochodziliśmy z innych części Danii. On z północy, ja z południa. Mieliśmy odmienne podejście do sportu. To nie znaczy, że jego sposób był zły, a mój lepszy. Mieliśmy po prostu inny sposób myślenia.Byłem bardziej zainteresowany stroną mechaniczną i techniczną, podczas gdy Hans miał swojego mechanika, który przygotowywał mu motocykle. Ja pracowałem wspólnie z moim mechanikiem. Nie przeszkadzało mi ubrudzenie sobie rąk i zanurzenie się w tym.Wchodząc do Światowych Finałów w 1984 i 1985, prasa i wszyscy dookoła podkręcali naszą rywalizację. W mediach mówiło się, że albo wygra Hans, albo ja. Ale było też 14 innych żużlowców na motocyklach.Ta rywalizacja wydobyła z nas obu to co najlepsze, na wiele sposobów. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Wielkiej Brytanii, nie znałem Hansa. Gdy go poznałem, zrozumiałem, że nie nadajemy na tych samych falach. Mieliśmy różne nastawienie i odmienne sposoby działania – zarówno na torze, jak i poza nim.Byłem bardziej pogodnym, beztroskim facetem. Do wszystkiego podchodziłem z pozytywnym nastawieniem i używałem dużo humoru. Hans czasami groził palcem i mówił: „To niesprawiedliwe, że Ole jest tutaj z Tobą.” Jednak Hans nigdy nie zaproponował Ole współpracy. Mógł go o to poprosić, tak jak ja to zrobiłem. Nie znałem Ole z innej strony, czy lepiej niż Hans. On nigdy do Ole nie zadzwonił. W przeciwieństwie do mnie.Zawsze zastanawiałem się, jakbym na to spojrzał, gdyby było odwrotnie – manager pięcioosobowej drużyny, stał w boksie jednego z nich. Ale nie sądzę, żebym zwrócił na to uwagę. Nie miałoby to wpływu na moje działanie.    Jak wyglądały Twoje relacje z Hansem w tamtym czasie? I jak ostatecznie uporałeś się z tą sytuacją?Dużo razem podróżowaliśmy, po całej Europie, na różne spotkania. Czasami trudno było rozmawiać o czymkolwiek. Po prostu patrzyliśmy na siebie i to było trudne.Mówiliśmy sobie „cześć”, a będąc razem w reprezentacji Danii, współpracowaliśmy. Ale nie było zażyłości, poza tym, że robiliśmy to co do nas należało. Myślę, że to było trudne także dla ludzi wokół nas – przyjaciół i mechaników.Rzecz jasna w Danii to była sensacja. Dzwonili z prasy do Hansa i mówili, że Erik coś powiedział, a on mówił, że było inaczej. Prasa zbierała rzeczy, które nigdy nie zostały powiedziane i tworzyła z nich nagłówki i historie. Nakręcała tę rywalizację.Ale to wydobyło z nas obu to co najlepsze. Jeśli spojrzysz na to z perspektywy czasu, jakby to wyglądało bez tej rywalizacji? Byłoby nudno. Dziś cieszę się z tego, że prasa tak to nakręcała. Prawdopodobnie właśnie dlatego w złotej erze duńskiego żużla Hans i ja tyle osiągnęliśmy. To było niesamowite. Właściwie to jestem wdzięczny mediom za to co zrobili.Nasze relacje nieco się poprawiły, po tym jak Hans zdobył swoje dwa pierwsze tytuły w 1986 i 1987. Ole i ja zakończyliśmy współpracę po sezonie 1986. Nadal trochę mnie trenował, ale głównie byłem zdany na siebie. Czułem, że sobie poradzę i wprowadzę swój sposób myślenia na najważniejsze imprezy.W tamtym okresie Hans i ja dobrze się dogadywaliśmy i byliśmy bardziej świadomi sytuacji. Wiedzieliśmy, że rozmowy na torze muszą odbywać się w profesjonalny i pełen szacunku sposób. W przeszłości mieliśmy swoje starcia i często ostro rywalizowaliśmy na torze. Obaj znaliśmy ryzyko związane z tym sportem i wiedzieliśmy, że musimy być w stanie jeździć również następnego dnia. Wtedy dogadywaliśmy się dużo lepiej.    W 1988 roku między Tobą a Hansem wciąż toczyła się jedna wielka bitwa. Pokonałeś go w biegu dodatkowym, by wygrać Finał Światowy FIM Speedway – pierwszy w historii zorganizowany w Danii, przed własną publicznością w Vojens. Jakie masz wspomnienia z tamtej nocy? Po tym jak Hans wygrał w 1986 i 1987 roku, obaj mieliśmy szansę by zrównać się z Ole Olsenem. Miałem szczęście, że wygrałem to spotkanie i to był wielki dzień dla duńskiego żużla. Po raz pierwszy Indywidualny Finał Światowy odbył się w Danii. Zwykle te zawody odbywały się Goeteborgu, Chorzowie lub na Wembley.W Vojens był komplet kibiców na stadionie. Skończyło się na dogrywce między mną a Hansem i wyszedłem z tego zwycięsko. To były dla mnie największe emocje – wygrana na własnym podwórku, w miejscu, w którym wszystko się zaczęło, 12 lat wcześniej.To było niesamowite uczucie, stanąć na najwyższy stopniu podium w Vojens i zostać mistrzem świata. Nie mogłem w to uwierzyć.    Twoja kariera dobiegła końca podczas Finału FIM Drużynowego Pucharu Świata w Bradford 17 września 1989 roku. Uczestniczyłeś w wypadku z trzema innymi zawodnikami w pierwszym biegu wieczoru. Wypadku, który zakończył Twoją karierę, ale mógł też pozbawić życia. Ile z tego pamiętasz? Pamiętam całkiem sporo. Całą czwórką upadliśmy na pierwszym łuku. Leżałem na torze i nie mogłem oddychać. Wcześnie wiele razy zdarzyło mi się upadać, ale tym razem było cicho, a my wszyscy leżeliśmy na torze.Po prostu leżałem tam i patrzyłem na tor. Próbowałem złapać oddech, bezskutecznie. Próbowałem wezwać pomoc, ale tego też nie mogłem zrobić. Połknąłem własny język.Moja głowa była przekręcona w jedną stronę. Po jakimś czasie straciłem przytomność i obudziłem się dopiero po tygodniu w szpitalu w Pinderfields, Wakefield. Obudził mnie dźwięk wentylatora obok mojego łóżka. Spojrzałem na siebie. Nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem ruszyć ani rękoma, ani nogami. Byłem całkowicie sparaliżowany od szyi w dół. Była przy mnie moja żona Helle, która mnie pocieszała, mówiła, że wszystko będzie dobrze i tłumaczyła, że miałem wypadek. Wtedy to do mnie dotarło.Zostałem wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, aby moje ciało przystosowało się do sytuacji, w której się znalazłem. Nie mogłem nawet samodzielnie oddychać. Wszystkie funkcje organizmu, od szyi w dół, były wyłączone – zniknęły. Na intensywnej terapii spędziłem cztery tygodnie, a potem przeniesiono mnie na oddział w Pinderfields. Wtedy zdałem sobie sprawę, w jak złej sytuacji naprawdę jestem.Byłem unieruchomiony, na specjalnym wyciągu. Miałem metalowy pierścień wokół czaszki i 3,5 kilogramowe obciążenie oddzielające złamanie w szyi. W takim stanie byłem przez 7 tygodni.    W wypadku doznałeś urazu kręgosłupa. Czy możesz powiedzieć jak poważny był ten uraz?Na szczęście dla mnie, było to niecałkowite złamanie kręgów C1 i C2, które znajdują się tuż pod czaszką. Normalnie od tego umierasz. Gdyby to było całkowite złamanie, nie byłoby mnie tu.Ale złamanie było niecałkowite. Po tym jak zostałem zdjęty z wyciągu, miałem czucie w lewym boku. Ważyłem 45 kilogramów. Straciłem wszystkie mięśnie, wszystko zniknęło. Sama skóra i kości. To był dla mnie szok. Tyle czasu w łóżku i w szpitalu. Ludzie w Wakefield byli niesamowici. Pielęgniarki, lekarze i sposób w jaki mnie traktowali to było coś wspaniałego. To był trudny czas, ale otrzymałem mnóstwo życzliwości i wsparcia, miałem wspaniałą opiekę.Byłem na oddziale, gdzie znajdowały się 33 łóżka. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Ale to ciepło i dobro, którego tam zaznałem, nie miały sobie równych. To było niewiarygodne i dało mi siłę.Byłem mentalnie przygotowany, że będę musiał żyć z niepełnosprawnością. Miałem szczęście, że opuściłem szpital po sześciu miesiącach. Byłem jedyną osobą, która opuściła oddział urazów kręgosłupa. To było nie do wiary. Miałem szczęście.Ciężko utykałem. Wlokłem za sobą prawą nogę. Ale wyszedłem stamtąd i wszedłem w nowe życie. Próbując się przystosować i zrozumieć, że to miał być największy wyścig w moim życiu, aby pozbierać się po tym wypadku.Miałem szczęście, że moje nastawienie było związane ze sportem, a ja chciałem wygrywać. Chciałem wygrać ten wyścig. Po kilku miesiącach pobytu w szpitalu stało się jasne, że już nigdy nie usiądę na motocyklu żużlowym. Mimo wszystko wierzyłem, że będzie inaczej. Tak się jednak nie stało.    Czy kiedykolwiek czułeś żal, że kariera został Ci odebrana? Nigdy nie czułem rozgoryczenia – nigdy, przenigdy. Miałem szczęście. Rozglądam się wokół i zawsze znajdzie się ktoś komu jest ciężej.Oczywiście mam trudności z wieloma rzeczami. Moje prawe ramię jest bezwładne, a prawa noga nie jest w najlepszym stanie. Chodzę o lasce i z balkonikiem. Mam skuter inwalidzki, którego używam, gdy jestem poza domem. Mimo wszystko, każdego ranka patrzę w lustro i mówię sobie „niech to będzie dobry dzień”. Nawet jeśli pada deszcz lub niebo jest zachmurzone, słońce zawsze świeci ponad chmurami. Staram się mieć pozytywne nastawienie. Chcę mieć uśmiech na twarzy, bo i tak tu jestem, więc dlaczego nie? Po co spędzać godziny, w których nie śpisz, myśląc negatywnie? Nie czuję też żalu wobec sportu. Niezależnie od tego co się wydarzyło. Gdybym miał to zrobić jeszcze raz, to ścigałbym się od nowa. Wskoczyłbym na prom do Wielkiej Brytanii, tak jak w 1979 roku i popłynął do Harwich. Jedyne czego bym nie zrobił, to nie pojechałbym do Bradford 17 września 1989 roku. Zostałbym tego dnia w swoim łóżku. Poza tym wszystko zrobiłbym jeszcze raz.    Obecnie nadal odgrywasz kluczową rolę w tym sporcie, szkoląc kolejne pokolenie duńskich żużlowców. Jak bardzo lubisz tę rolę?Byłem trenerem kadry narodowej przez 10 lat, ale potem uszkodziłem lewe kolano i musiałem na chwilę przerwać. Spędziłem w szpitalu z przerwami ponad rok.Potem zacząłem studia by móc pracować z dziećmi. W 2007 roku zwróciła się do mnie reprezentacja Danii. DMU zapytało, czy chciałbym ponownie z nimi pracować i trzymać pieczę nad akademią młodzieżową. Powiedziałem, że z wielką chęcią. Zacząłem pracować z zawodnikami jeżdżącymi na 85cc, a później z grupą 250cc. Pracowałem także z zawodnikami do lat 21, którzy jeździli na 500cc.Zajmowałem się młodzieżą, szkoląc i organizując treningi. Odbywałem praktyki jeden na jeden i jestem tam do dziś. Nie przestanę, dopóki fizycznie daję radę.Mam nowe biodro, bo stare już się wysłużyło. Dopiero w ciągu ostatniego miesiąca czułem się dobrze.To było bardzo trudne. Poddałem się poważnej operacji lewego biodra. Szczególnie, że nie mogę obciążać prawej strony.To było wyzwanie, ale kocham swoją pracę i cieszę się, że mi ją zaproponowano. Dało mi to mnóstwo radości i cały czas daje.Dziękuję, że podzieliłeś się swoją historią, Erik!

Discover

FIM SPEEDWAY STARS OF THE CENTURY INTERVIEW | HANS NIELSEN

22 tytuły, indywidualnie i drużynowo, w FIM Mistrzostwach Świata na żużlu - nikt inny nie zna smaku żużlowego złota lepiej niż wielki Hans Nielsen. Cztery tytuły Indywidualnego Mistrza Świata, siedem złotych medali w Parach i aż jedenaście zwycięstw w FIM Pucharze Świata na żużlu, to wszystko Nielsen posiada w swoim dorobku. Żużlowiec, który wygrał pierwszą edycję FIM Speedway Grand Prix w 1995 roku, w swojej karierze osiągnął wszystko. Oprócz licznych trofeów, Nielsen brał także udział w jednej z największych rywalizacji w historii tego sportu, walcząc z trzykrotnym mistrzem świata Erikiem Gundersenem o tytuł najlepszego na świecie, w latach osiemdziesiątych. W związku z tym, że FIMSpeedway.com świętuje w tym roku 100-lecie tego sportu, porozmawialiśmy z Hansem Nielsenem – człowiekiem, który znany jest kibicom jako Profesor. Wróćmy do początków, Hans. Kiedy i w jakich okolicznościach rozpoczęła się Twoja przygoda z czarnym sportem? Miałem wtedy około 7 lat. Razem z moimi braćmi, Henrym i Keldem, zacząłem jeździć na starym motorowerzeŚcigaliśmy się na starej żwirowni, niedaleko naszego domu. Mieszkaliśmy kilka mil od Brovst. W okolicy był duży las, w którym mogliśmy jeździć na rowerach, a na żwirowni znajdowały się skocznie i bardzo dużo piasku.„Przez kilka lat po prostu ścigaliśmy się na starych motocyklach i dopiero gdy skończyłem 13 lat, w Brovst wybudowano tor żużlowy – zaledwie kilka mil od miejsca, w którym mieszkaliśmy. Tak się złożyło, że pracowałem dla człowieka, który założył tam klub, Age Knudsena. Pracowałem dla niego po szkole. Miał sklep z motocyklami i rowerami. Jednego dnia zaprosił mnie na tor, żebym spróbował pojeździć.Ole Olsen został pierwszym reprezentantem Danii, który sięgnął po FIM Mistrzostwo Świata na żużlu w Goeteburgu w 1971 roku i to on spopularyzował ten sport w Danii. Jak bardzo zainspirował Cię tamten moment? Śledziłem już trochę żużlowe zmagania, ponieważ Keld startował w Aalborg. Jednak zdobycie tytułu przez Ole było prawdopodobnie pierwszym żużlowym wydarzeniem, które oglądaliśmy w telewizji. Oczywiście było to wspaniałe doświadczenie patrzeć, jak wygrywa. Właściwie nie transmitowali tego na żywo. Z tego co pamiętam, w duńskiej telewizji pokazali to dopiero następnego dnia. To było coś wielkiego. Mogliśmy zobaczyć ten tryumf w ogólnokrajowej telewizji, a wtedy każdy miał tylko jeden kanał.Wszyscy w kraju to zobaczyli. To był w dużej mierze powód, dla którego wiele klubów zainteresowało się żużlem.Zostałeś najbardziej utytułowanym duńskim żużlowcem, z niesamowitym dorobkiem 22 tytułów mistrzowskich indywidualnie i w drużynie Kiedy zaczynałeś ścigać się na żwirowni w Brovst, marzyłeś już o takim sukcesie? Na początku, kiedy zaczynasz, zwykle robisz to dla zabawy. Ścigaliśmy się na motocyklach na żwirowni, bo sprawiało nam to radość. Na szczęście, z czasem, wybudowano tor żużlowy i tam również ścigaliśmy się najpierw dla przyjemności. Widziałem, jak Ole zdobywa tytuł mistrza świata, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że zostanę wtedy zawodowym żużlowcem. W ogóle nie miałem takich myśli.Moja kariera rozwijała się bardzo szybko. Przez trzy lata jeździłem na motocyklach o pojemności 50 cm3, a kiedy skończyłem 16 lat, przesiadłem się na maszyny o pojemności 500 cm3. Jeździłem na nich zaledwie przez rok, po czym wygrałem mistrzostwo Danii do lat 21 w 1976 roku.Potem zaproponowano mi kontrakt z Wolverhampton w Wielkiej Brytanii na sezon 1977, więc to wszystko działo się bardzo szybko. Nie miałem zbyt wiele czasu na zastanawianie się, dokąd się wybieram i dlaczego. Po prostu dobrze się bawiłem, ścigałem na żużlu i nigdy tak naprawdę nie myślałem, dokąd mnie to zaprowadzi.Rywalizacja między Tobą, a Erikiem Gundersenem w latach 80. stała się legendarna. Jakie masz wspomnienia związane z tym, jak to się wszystko zaczęło?Erik zaczynał praktycznie w tym samym czasie co ja, również na motocyklach o pojemności 50cm3. Przyjechałem do Anglii kilka lat przed nim, więc na początku trochę go wyprzedziłem. Na Wyspach pojawiłem się w 1977 roku, a Erik wraz z Cardleyem, dwa lata później. Przez jakiś czas byłem lepszy, ale on też robił systematyczne postępy. Na pewno z początkiem lat osiemdziesiątych byliśmy już dobrymi zawodnikami i rywalami, zwłaszcza w 1983 roku. Wtedy zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że stajemy się dwoma najlepszymi żużlowcami z Danii i przejmujemy rolę Ole Olsena, który w tamtym roku zdecydował się przejść na emeryturę.Ścigałeś się zarówno z Ole Olsenem, jak i przeciwko niemu pod koniec jego kariery. Wygrałeś z nim swój pierwszy FIM Puchar Świata na żużlu w Landshut, w Niemczech w 1978 roku, a następnie mistrzostwo świata w Parach przed własną publicznością w Vojens w 1979. Jak się czułeś, gdy dowiedziałeś się, że zostanie managerem Twojego zespołu?Kiedy to ogłosili, byłem naprawdę bardzo zadowolony, kiedy to ogłosili. Mimo, że w swoim czasie, z Ole trochę rywalizowaliśmy. Myślę, że zanim przeszedł na emeryturę, to ja byłem tym, który najbardziej go naciskał i najczęściej pokonywał. Pamiętam jak pewien dziennikarz zapytał mnie o to, jak się czuję z tym faktem, że mój rywal z toru będzie prowadził duńską reprezentację. Pamiętam, że odpowiedziałem wtedy krótko: „w porządku”. Byliśmy rywalami, ale byłem pewien, że to dobry pomysł, biorąc pod uwagę całe doświadczenie Ole. Wierzyłem, że wykona świetną robotę, nauczy nas wielu rzeczy i nie mogłem się doczekać tej współpracy.„Pamiętam pierwsze kwalifikacje w Szwecji, po tym jak Ole Olsen został już managerem reprezentacji. Przez całe zawody był blisko Erika i to jemu poświęcał najwięcej uwagi. Pomyślałem wtedy „co tu się dzieje?”. To było bardzo rozczarowujące. „Fakt, że tak mocno wspierał Erika i chciał by ten wygrał, działało na moją niekorzyść. To właśnie uznawałem za niesprawiedliwie. W końcu został wyznaczony przez DMU by być managerem całej drużyny.”Jak to wpłynęło na Twoją rywalizację z Erikiem? Nawet gdyby nie obecność Ole w roli managera, nadal z Erikiem byśmy rywalizowali. Ale ta sytuacja trochę podgrzała atmosferę, kiedy Ole stanął po jednej stronie. W tamtym czasie było to dla mnie trudne.Im lepiej radziliśmy sobie z Erikiem, im większymi stawaliśmy się rywalami, tym nasze relacje były mniej przyjacielskie. Nie dochodziło między nami do bójek, czy jakiś ostrych kłótni, nic w tym stylu. Po prostu bardzo chcieliśmy się nawzajem pokonać – to wszystko. Taka rywalizacja utrudnia utrzymanie dobrych relacji.Do największego starcia doszło w 1984 na Stadionie Ullevi na Światowym Finale, wtedy też Ole przejął już prowadzenie duńskiej reprezentacji.Erik wygrał Światowy Finał w Goeteborgu w 1984, a rok później obronił tytuł w Bradford. Jak bardzo byłeś sfrustrowany walcząc o swój pierwszy mistrzowski tytuł? Byłem dość sfrustrowany. Także faktem, że Erik miał wyjątkowe wsparcie trenera naszej reprezentacji. Poczułem wtedy, że potrzebuję podobnej pomocy. Dlatego w 1986 roku poprosiłem Ivana Maugera, by pojechał ze mną do Chorzowa, kiedy to ostatecznie wywalczyłem złoty medal. Wsparcie Nowozelandczyka, sześciokrotnego mistrza świata, Ivana Maugera w roli Twojego managera. W jaki sposób to pomogło? Z taką relacją jaką mieli Ole i Erik, czułem, że i ja muszę zrobić coś by zyskać szacunek dla swojego obozu. Po jednej stronie byli Erik i Ole, po drugiej Ivan i ja. Dodatkowo na Światowym Finale w Chorzowie w 1986 roku nasze boksy stały obok siebie. Mogliśmy obserwować siebie na wzajem przez całe spotkanie i fakt, że miałem w swoim teamie Maugera, wzbudził trochę szacunku w oczach Ole. W końcu był to jego stary rywal, z którym w przeszłości wielokrotnie walczył. Ivan był ogromną pomocą i dodawał mi pewności siebie. Pomógł mi także w Amsterdamie w 1987 roku, kiedy wygrałem ponownie. To była świetna współpraca, a jednocześnie okazał się dobrym przyjacielem.Jakie są Twoje relacje z Erikiem i Ole dzisiaj? Erik i ja dzisiaj dogadujemy się dobrze, tak samo jest z Ole. Nie mamy z tym żadnych problemów. Jesteśmy starsi, mądrzejsi i zapominamy już o pewnych rzeczach. Było, minęło.Dobrze to słyszeć. Pomimo Waszej zaciętej rywalizacji, z pewnością było Ci bardzo ciężko być świadkiem wypadku, który zakończył karierę Erika, a do którego doszło w pierwszym biegu finału Drużynowego Pucharu Świata w Bradford w 1989 roku. Wypadek, który zmienił życie Erika i po którym musiał znów nauczyć się chodzić. Jak Ty to pamiętasz? To był czas, kiedy Ole przestał pomagać Erikowi, a my zaczęliśmy się lepiej dogadywać. Spotkaliśmy się rok wcześniej podczas jednego wyjazdu do Niemiec i dobrze nam się rozmawiało. To było miłe, biorąc pod uwagę co się działo wcześniej.Jego wypadek w Bradford bardzo dotknął wszystkich. Jako zespół byliśmy wtedy w czołówce, spodziewano się, że wygramy tamten finał. Do wypadku doszło już w pierwszym wyścigu i wtedy wszystko się posypało.To był okropny wypadek. Byłem przy nim jako pierwszy. Widziałem, że miał problemy z oddychaniem i połknął język.Zdawaliśmy sobie sprawę, że sytuacja jest poważna. Jednak gdy zabrali go do szpitala, nie wiedzieliśmy w jakim będzie stanie i czy w ogóle z tego wyjdzie.Długo dyskutowano, czy w ogóle powinniśmy kontynuować te zawody. Organizatorzy postanowili, że jedziemy dalej, więc i my musieliśmy kontynuować. Rzecz jasna nie byliśmy zbyt zmotywowani i oczywiście brakowało punktów Erika. Zajęliśmy drugie miejsce za Anglią, ale to był najmniejszy problem. Przez kolejne dni i tygodnie martwiliśmy się o zdrowie Erika i czy zdoła z tego wyjść. To był bardzo trudny czas, a my dalej musieliśmy ścigać się w kolejnych spotkaniach. Funkcjonowaliśmy jak na autopilocie.Po długich tygodniach i miesiącach oczekiwania na szczęście okazało się, że będzie dobrze.  Erik całkiem dobrze sobie radził. Ale wracając pamięcią do tamtego okresu, to był to naprawdę trudny czas.Wygrałeś swój trzeci światowy finał FIM Speedway w Monachium w 1989 roku, ale kilka złotych medali w karierze uciekło Tobie w biegach dodatkowych.Szkoda, że era Grand Prix nie zaczęła się wcześniej, przed sezonem 1984 . Kilka tych dodatkowych biegów zupełnie nie poszło po mojej myśli.   Jednego razu byłem wykluczony z biegu w ostatnim Finale Światowym w Vojens w 1994 roku, kiedy dwukrotnie zostałem uderzony na pierwszym łuku.Wygrałem pozostałe cztery wyścigi, ale potem rywalizowałem z Tonym Rickardssonem i Cragiem Boyce’em. Mimo dobrego startu, po prostu pociągnęło mnie na łuku. Straciłem przyczepność, musiałem ująć trochę gazu i już nie mogłem wyjechać. Na prostej przeciwległej Tony bez problemu przejechał obok mnie.W ogóle nie powinno być tego biegu dodatkowego. Gdyby nie to wykluczenie w pierwszym starcie, na pewno bym wygrał. W dogrywce miałem pecha. W innym biegu dodatkowym w Vojens w 1988 roku, Eirk miał pierwszy wybór pola startowego, dobrze wyjechał ze startu i uciekł do przodu. Zaczęło padać, a kiedy wygrał start, niewiele mogłem zrobić.„Kolejna sytuacja miała miejsce w Bradford w 1985 roku, gdzie dobrze wystartował. Z racji tego, że noc wcześniej miałem wypadek i uderzyłem w twardy płot, który się tam znajdował. Straciłem najlepszy motocykl i musiałem używać zapasowego.Po drodze jeszcze kilka rzeczy poszło nie po mojej myśli. Patrząc wstecz, myślę, że mogłem wygrać jeszcze jeden, czy dwa tytuły więcej, bez zbytniego szczęścia. Z drugiej strony, przez większość mojej kariery byłem w czołówce, jeśli chodzi o średnią i wygrywałem wiele otwartych spotkań.Byłeś pierwszym zwycięzcą serii Speedway Grand Prix, która wystartowała w 1995 roku. Myślisz, że mógłbyś zdobyć więcej tytułów mistrzowskich, gdyby Speedway GP powstało wcześniej, dając zawodnikom szansę ścigania się w serii rund, a nie tylko w jednodniowym finale? Gdybyśmy mieli Grand Prix wcześniej, myślę, że wygrałbym dwa lub trzy tytuły więcej. Z drugiej strony inni mogą powiedzieć to samo. Jeśli cofniemy się do ery Maugera, może i on wygrałby więcej, gdyby wtedy było Speedway Grand Prix. Chyba nie ma sensu o tym spekulować.Mogło być więcej, mogło być mniej. Najważniejsze, że było dobrze. Patrząc wstecz, nie ma większego znaczenia czy wygrałem dwa, trzy, cztery, czy pięć razy. Według mnie najważniejsze jest wygrać ten pierwszy tytuł. Wtedy udowadniasz, że możesz być najlepszy na świecie.Oczywiście miło jest wygrywać częściej niż raz i zawsze chcesz tego jak najwięcej Liczy się  jednak to, że wygrałem i udowodniłem, że mogę to zrobić ponownie. Mam w dorobku cztery tytuły i jestem z tego bardzo dumny. Do tego, zdobyłem w sumie sześć srebrnych medali, gdzie kilkukrotnie byłem bliski złota. To trochę nieznośne, ale przynajmniej pokazałem, że nawet jeśli nie byłem wtedy numerem 1, to na pewno byłem bardzo blisko i to przez ponad dekadę. Cofnijmy się trochę. Zdobyłeś drugi tytuł mistrza świata podczas Światowego Finału FIM Speedway w 1987 roku – jedynego, który odbył się w ciągu dwóch dni. Wielu uważa ten eksperyment w Amsterdamie, za narodziny serii Speedway GP. Czy uważasz, że dwudniowy Finał Światowy był wówczas właściwym posunięciem?Myślę, że wszyscy zgodzą się, że pomysł nie był do końca trafiony. Dobrą koncepcją było właściwe Grand Prix. Ja z kolei najlepiej wspominam to, że będąc na trzecim miejscu po pierwszym dniu, następnego dnia dogoniłem czołówkę. To było świetne i pozwoliło poczuć klimat Grand Prix, kiedy nie wszystko decydowało się na przestrzeni jednego wieczoru. Oznaczało to, że można sobie pozwolić na gorszy dzień, albo awarię sprzętu i dalej mieć szansę. Pod tym względem to było właściwe posunięcie i dało podwaliny do utworzenia serii Grand Prix.Kiedy po tym finale w Amsterdamie, rozpoczęły się rozmowy odnośnie utworzenia cyklu Grand Prix, od początku byłem za. Pomyślałem, że to świetny pomysł, częściowo dlatego, że widziałem w tym szansę dla siebie, ale również dlatego że mogło to pomóc dyscyplinie.  Czy uważałeś, że Speedway GP może wynieść sport na wyższy poziom? „Utworzenie cyklu SGP oznaczało, że mogliśmy uzyskać większy zasięg w ciągu roku i organizować więcej dużych spotkań poza zawodami krajowymi. Kibice mieli więcej tematów do rozmów o żużlu, a zaledwie dwa lub trzy tygodnie przerwy między rundami, podtrzymywało zainteresowanie.Jeśli udało ci się zdobyć tytuł mistrza świata w cyklu Grand Prix, to znaczy, że przez cały sezon trzymałeś poziom i udowodniłeś, że jesteś najlepszym żużlowcem na świecie. W przypadku jednodniowych finałów, mogłeś mieć szczęście lub pecha i to miało ogromne znaczenie.Pod każdym względem, mamy teraz 10 świetnych rund GP na żużlu, transmitowanych w telewizji przez cały sezon i jest to najlepsza reklama tego sportu. Nie sądzę, aby ktokolwiek chciał wrócić do jednodniowych finałów. Oczywiście w tamtych czasach wszyscy o tym mówili, ale to było tylko jedno spotkanie. Jestem przekonany, że dziś jest znacznie lepiej.Hans Nielsen, jeden z najlepszych zawodników w historii żużla, dziękuję bardzo. Odwiedź stronę FIMspeedway.com, gdzie znajdziesz więcej wywiadów z legendami tego sportu i dużo więcej ciekawostek w związku z 100 urodzinami żużla w sezonie 2023. 

Discover

FIM SPEEDWAY STARS OF THE CENTURY INTERVIEW | OVE FUNDIN

W roku, w którym żużel świętuje swoje setne urodziny, najstarszy żyjący mistrz świata na żużlu, Ove Fundin, również obchodzi ważny jubileusz – 23 maja skończył 90 lat. Szwedzki legendarny zawodnik wygrał wszystko. Jest pięciokrotnym mistrzem świata FIM Speedway, a na najwyższym stopniu podium stawał w latach 1956, 1960, 1961, 1963 i 1967. Wraz z ikoną australijskiego speedway’a, Jasonem Crumpem, jest rekordzistą w najdłuższej, nieprzerwanej serii 10 medali z rzędu. W pierwszej trójce świata znalazł się w sezonach od 1956 do 1965. Legenda to jedno słowo, jakim można określić Latającego Lisa. Pionier – to drugie. Był pierwszym mistrzem świata spoza anglojęzycznego kraju, a wraz ze swoją reprezentacją wygrał pierwsze edycje zarówno Drużynowego Pucharu Świat, jak i Mistrzostwa Świata Par. To na jego cześć nazwano dzisiejsze trofeum FIM Pucharu Świata na żużlu. Pierwszym z serii wywiadów na FIMSpeedway.com – Gwiazdy Wieku, z okazji 100. sezonu żużlowego, jest rozmowa z Ove Fundinem i powrót do jego niezwykłej kariery. Ove, przeszedłeś do historii jako pierwszy mistrz świata spoza krajów anglojęzycznych, takich jak Wielka Brytania, Australia, USA i Nowa Zelandia. Jak trafiłeś do żużla? Zacząłem, gdy miałem około 16 lat – wtedy można było zrobić prawo jazdy na motocykl w Szwecji. Zacząłem od motocrossu, ponieważ stawał się bardzo popularny po Drugiej Wojnie Światowej. Niemalże wszystkie używane przez nas motocykle były sprowadzone z Niemiec, po wojnie. Uprawiałem motocross przez dwa lata i zostałem zauważony przez kogoś z Linkoping – to tor żużlowy najbliżej miejsca, w którym się urodziłem. Podszedł do mnie i powiedział: „Widzę po Twoim stylu jazdy, że powinieneś spróbować żużla. Jeśli przyjdziesz na jeden z naszych wieczornych treningów, załatwimy Ci motocykl i skórę”. Od razu w to wszedłem. Nigdy wcześniej nie byłem na zawodach żużlowych, ale o samym sporcie trochę słyszałem. Pożyczyli mi motocykl i wydawało mi się, że od razu go opanowałem.Byłem tam tylko dwa razy, a potem tata pomógł mi kupić własny motocykl. Od razu zostałem przyjęty jako rezerwowy do zespołu. W pierwszym spotkaniu, w którym brałem udział, jeden z zawodników doznał kontuzji, więc dostałem szansę by wyjechać na tor i starowałem prawie przez całe zawody. Poszło mi tak dobrze, że potem już nigdy więcej nie byłem rezerwowym. Jak żużel stał się popularnym sportem w Szwecji? W Szwecji speedway nazywano „dirt trackiem”. Sport przyjął się dosyć wcześnie. Szwedzkich żużlowców mieliśmy jeszcze przed II Wojną Światową.Po wojnie jednak trochę to trwało, by speedway się rozwinął, ponieważ brakowało motocykli. W całej Szwecji było ich zaledwie kilka. Nie można było ich importować, bo ograniczenia dotyczyły wszystkiego co miało związek z silnikami. Brakowało też paliwa.Trzy lub cztery lata przed tym jak zacząłem swoją przygodę z tym sportem, w Szwecji był jeden człowiek – Arne Bergstorm. Pojechał do Anglii i zobaczył tam żużel. Zdał sobie sprawę, że aby rozwinąć ten sport i uczynić go ciekawszym, trzeba założyć ligę i mieć drużyny. Wprowadził to zanim zacząłem się ścigać. Anre był człowiekiem stojącym za szwedzkim żużlem.Speedway zawsze był i nadal jest prowadzony przez kluby. Nigdy nie miał promotora. Większość zaangażowanych w ten sport osób to wolontariusze.Żużlowcy otrzymywali wynagrodzenie, od momentu jak zaczynali się ścigać – niezbyt dużo, ale płacono nam za to co robiliśmy. W przeciwnym razie byłby to sport tylko dla bogatych ludzi. Niespotykanym było też to, by ktoś miał więcej niż jeden motocykl.Teraz zawodnicy, nawet w najniższych ligach, posiadają co najmniej dwa…Kiedy przyjechałem do Norwich, w Wielkiej Brytanii, dostałem zapasowy motocykl. Przez te wszystkie lata, nigdy nie miałem własnego motocykla w Wielkiej Brytanii. W Szwecji natomiast, miałem swoją własną maszynę.Motocykle, na których startowałem na Wyspach należały do Norwich Speedway. Podczas wszystkich moich podróży do Australii i Nowej Zelandii nigdy nie zabierałem ze sobą motocykla. Zawsze dostawałem jeden do użytku. Zabierałem tylko kierownicę.Być może mieliście okazję zobaczyć zdjęcia, na których widać w jaki sposób przewoziliśmy nasze motocykle. Zwyczajnie wkładaliśmy je do bagażnika samochodu. Każdy tak robił. Bez znaczenia czy byłeś mistrzem świata, czy juniorem.Zwycięstwo w Finale Światowym było wystarczająco trudne. Pięć pierwszych miejsc i dziesięć podium z rzędu to nie lada wyczyn.Często dyskutuje się czy trudniej wygrać mistrzostwo świata w serii Speedway GP, składającej się z 10 rund, czy jednodniowy Finał Światowy, który rozgrywano do 1994 roku. Jakie jest Twoje zdanie? Ludzie, którzy niewiele wiedzą o czasach jednodniowych finałów, nie zdają sobie sprawy, że nie wystarczyło po prostu wygrać w takiej imprezie. Najpierw trzeba było się tam zakwalifikować.W moim przypadku, musiałem przejść przez kwalifikacje w Szwecji, potem Skandynawii, a następnie w Europie. Jeśli nie udało ci się przejść żadnej z tych rund, odpadałeś. W dzisiejszym Speedway GP, możesz nawet ominąć jedną z rund i nadal mieć szanse na mistrzostwo. Za moich czasów, nawet jeśli byłem aktualnym mistrzem świata, wciąż musiałem przejść przez kwalifikacje by startować w kolejnym Światowym Finale.” Czy był taki sezon, w którym odpadłeś na etapie kwalifikacji? W 1970 roku, miałem brać udział w kwalifikacjach rozgrywanych w Leningradzie, dzisiejszym Sankt Petersburgu. Nie miałem czasu załatwić wizy do ZSRR. Myślałem, że zajęli się tym organizatorzy, którzy zwykle załatwiali takie sprawy, gdy wybierałem się do komunistycznego państwa w przeszłości.Przyleciałem na miejsce, ale odmówiono mi wstępu do kraju. Wróciłem samolotem do Szwecji, a kiedy dotarłem do Sztokholmu, dostałem informację, że wszystko jest załatwione, muszę tylko złapać następny samolot i ponownie tam polecieć. Byłem jednak tak wściekły, że powiedziałem „do diabła z tym!”. Czy kiedykolwiek czułeś presję związaną z tym by utrzymać serię kolejnych miejsc na podium z rzędu w Światowym Finale? Czy to stawało się trudniejsze z każdym sezonem?Niezupełnie – kochałem to co robiłem. Cieszyłem się tym przez cały czas. Większość z nas ścigała się z miłości do sportu i oczywiście po to by wygrywać.Jak wyglądał wtedy harmonogram wyścigów? Dziś zawodnicy coraz częściej rezygnują z dodatkowych startów w ligowych zawodach w związku z ich zobowiązaniami względem Speedway GP. Dziś często czytam o zawodnikach, którzy narzekają, że jeżdżą zbyt często. Ścigają się w 60, 70 imprezach w sezonie. Ja brałem udział w 120 spotkaniach każdego roku. Jeździłem w każdym zawodach, na które dostałem zaproszenie.Musiałem wracać do domu, do Szwecji i ścigać się w każdą niedzielę. Wtedy niedziela była wielkim dniem żużla w moim kraju.Po niedzieli, mogłem wrócić na Wimbledon i ścigać się tam w poniedziałek. Jeździłem w każdy dzień tygodnia, co roku, od 1954, aż do emerytury. Ścigałem się także w Australii i Nowej Zelandii.Pierwsze wycieczki do tych krajów odbyłem łodzią. Najpierw płynąłem do Londynu, a później z Londynu do Australii. Podróżowaliśmy przez Kanał Sueski, ale płynąłem także przez Kanał Panamski by dostać się do Nowej Zelandii.To niesamowite. W swojej karierze wygrałeś nie tylko Mistrzostwa Świata FIM na żużlu. Byłeś także częścią drużyny, która w 1960 roku zdobyła FIM Drużynowy Puchar Świata oraz tytuł FIM Mistrzostw Świata Par w 1968 roku, który wtedy organizowano po raz pierwszy. Mieliśmy w Szwecji bardzo mocną drużynę. W kilku pierwszych odsłonach Mistrzostw Świata, brytyjska reprezentacja miała w swoim składzie także Australijczyków i Nowozelandczyków. Mieli zawodników z całego świata – ze wszystkich krajów wspólnoty.Był w niej Barry Briggs, Ronnie Moore. Mimo to naszej reprezentacji udało się wygrać kilka Pucharów Świata, odkąd ta impreza weszła do kalendarza.Ze wszystkich zawodników, z którymi się ścigałeś i których obserwowałeś przez lata, kto był Twoim ulubionym i dlaczego?  Ronnie Moore – bez dwóch zdań. Uwielbiałem jego styl jazdy. Lubiłem go także jako człowieka. Zawsze był bardzo przyjazny. I był także dwukrotnym mistrzem świata – pierwszym z Nowej Zelandii. A co sądzisz o dzisiejszych zawodnikach z cyklu Speedway GP. Kto przykuwa Twoją uwagę? W Malilli, podczas szwedzkiej rundy GP poznałem Dana Bewley’a. Oglądałem go również kilkukrotnie w telewizji.Kiedy spotykam się teraz z młodymi, muszę się przedstawić, bo oni nie znają nas, starszych.Ale powiedziałem mu: „Pamiętaj, że Jason Crump i ja byliśmy rudzielcami – rudzielcami takimi jak Ty. Masz coś do obrony”. Dan wygrał w zeszłym sezonie dwie rundy Speedway GP, w Cardiff i we Wrocławiu. Czy on może być jednym z tych zawodników, który dziesięć sezonów z rzędu będzie kończył na podium? Wcale bym się nie zdziwił. Jego stosunek do żużla bardzo przypomina mi mój. Nie tylko rude włosy nas łączą. Mam nadzieję, że nie pójdzie w ślady innych żużlowców i nie będzie jeździł mniej. Wręcz przeciwnie, myślę, że powinien jeździć tak często jak to możliwe. Dzięki temu nigdy nie będzie musiał trenować.Dziękuję za Twój czas, Ove i za Twój ogromny wkład w ten sport. Odwiedź stronę FIMSpeedway.com, gdzie znajdziesz wywiady z legendarnymi zawodnikami oraz wiele więcej, w związku z 100-leciem speedway’a w sezonie 2023. Zdjęcia: John Somerville Collection 

Discover

Stars of the century